I znowu będzie trochę bardziej kobieco.
Chciałabym podzielić się z Wami piękną książką. Wybrałam ją wcale nie dlatego, że znam osobiście autorkę, a jej młodsza siostra jest moją szwagierką (aczkolwiek dzięki temu powinowactwu dostałam egzemplarz jako jedna z pierwszych rok temu pod choinkę:D). Także dużo plusów jest!
Wybrałam La Mammę, bo mnie zaskoczyła. Bo wyzwoliła we mnie dużo wspomnień i wiele bardzo pozytywnych emocji. Bo po prostu czytanie jej sprawiło mi niesamowicie dużo radości.
Historia wydawałaby się banalna. Ot kobieta w ciąży opisuje swoje przeżycia w trakcie trwania stanu błogosławionego i zaraz po nim.
Nic bardziej mylnego. Owszem, jest to opowieść kobiety przygotowującej się do roli matki i próbującej się potem w tej roli odnaleźć. Jednak nie tylko. I najlepiej będzie tutaj zacytować Asię, która tak trafnie podsumowała swoje dzieło, a ja się pod tym podsumowaniem z ochotą podpisuje. La Mamma to „książka o życiu, o domu rodzinnym, o relacjach, o kruchości, o tym, że w życiu piękne są tylko chwile”. Nie ma w niej koloryzowania, jest tylko prawda. Prawda o rodzącej się miłości do istoty rozwijającej się pod sercem, ale też prawda o niepewności i strachu wynikłym z tej nowej roli. Jest to też pewnego rodzaju poradnik, co zabrać do szpitala, jak sobie radzić z mitami i zabobonami „ciążowymi” i „po ciążowymi”, jak zorganizować miejsce dla dziecka, itp.
Jest to także historia kobiety, która nie daje się zwariować rolą matki i zachowuje przy tym całą swoją kobiecość (walcząc o swoją formę, chcąc się podobać mężowi i znajdując czas np. na randki z mężem), nie tracąc nic ze swojego pomysłu na siebie i chęci rozwoju. Która pokazuje, że nie mamy się czego wstydzić myśląc też o sobie, bo wcale nie musimy być przysłowiową „Matką Polką”, zaniedbaną i w ciągłym biegu, rezygnującą ze swoich pragnień i kariery.
Bo my kobiety jesteśmy tak samo ważne, jak nasze dzieci.
Dla mnie to też możliwość poznania bliskich mi osób z innej strony. Czytanie o siostrze Asi, a mojej szwagierce, pokazało mi kolejną odsłonę wrażliwości Guni (cudowna ksywka!) prawdziwej artystki, zawsze perfekcyjnie zadbanej kobiety, a jednak nie bojącej się zająć płaczącym dzieckiem. Uśmiałam się czytając o szwagrze Majkelu spacerującym z wózkiem po Warszawie. Podziwiając, że odważył się na samotny spacer z maluszkiem.
No i chociaż nie poznałam Teli osobiście, to czuję jakbym znała tą małą damę całkiem dobrze.
Nie zastanawiaj się, sięgnij po „La Mammę”, bo ona jest w każdej z nas. Nie polecam jej tylko i wyłącznie kobietom w ciąży, polecam ją każdej kobiecie, tej myślącej dopiero o macierzyństwie, tej będącej matką już od paru lat i takiej, która po prostu chce poczytać zabawne historie z perypetiami, przepełnione miłością i radością.
Chociaż minął rok od jej przeczytania, lubię do niej wracać, czytam fragmenty, czasami tylko ją wertuję, czekając z niecierpliwością na kolejną pięknie napisaną książkę przez Asię:)
Bo historia La Mammy powinna mieć ciąg dalszy:)
I na koniec ważna myśl, La Mamma to książka także dla bliskich kobiety. Dla jej partnera, mamy, teściowej. A Dlaczego? Bo pozwala otoczeniu na zrozumienie świeżo upieczonej matki i daje wskazówki, jak można ją wspierać. Więc czytajcie i polecajcie dalej!
Ps. Zresztą już cudowna okładka zachwyca i zaprasza do zaglądnięcia... a to chyba projekt drugiej zdolnej siostry:) także naprawdę zachwycająca i treść i oprawa:)
La Mamma autorstwa wspaniałej kobiety i matki- Joanny Stopyry- Fiedorowicz:D
Komentarze
Prześlij komentarz