Przejdź do głównej zawartości

"Królowa głodu", czyli Chmielarz w całkiem nowej odsłonie

 


             Dawno nie byłam w takim szoku czytelniczym, jak po odłożeniu najnowszej książki Wojciecha Chmielarza. Szoku, ale w takim bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Świetny autor książek kryminalnych, a nawet powiedziałabym kryminalno- psychologicznych, pokazał w powieści „Królowa głodu” całkowicie inną stronę swojego talentu, tak jakby inną stronę swojej osobowości pisarskiej. I ja jestem nią zachwycona. Obraz świata postapokaliptycznego miesza się nam z elementami horroru, świat magii, upiorów i dziwnych stworów przeplata ze światem rewolwerowców i poszukiwaczy złota. Ta mieszanka wydawałoby się nie powinna była się udać, ale nic bardziej mylnego. „Królowa głodu” to powieść potwierdzająca ogromny talent i niesamowitą pomysłowość autora.

            Po przegranej wojnie z Konfederacją, Księstwo Kuźni Zachodu przestaje istnieć. Tereny dawnego państwa stają się miejscem niebezpiecznym, a ludzie, którzy przeżyli wojnę, umierają z powodu głodu, albo padają ofiarą groźnych, czających się w okolicznych lasach zwierząt. Nielicznie powstałe osady separują się od siebie, a jedynymi nowo przybyłymi na te tereny, są poszukiwacze żywmetalu, niezwykle rzadkiego i posiadającego tajemnicze właściwości kruszca. Poszukiwacze często cierpią na dziwną chorobę zwaną „głodem”, na którą nie ma lekarstwa.

Do jednej z osad, zwanej Kaźnią, zmierza Bram Huyegens. Podczas podróży zostaje zaatakowany przez żleboniedźwiedzia. Udaje mu się przeżyć dzięki pomocy Lisieckiego, Polaka, żyjącego w samotności w głębi lasu, którego jedynym towarzyszem jest milcząca, mała dziewczynka.

Młodzieniec w osadzie podaje się za poszukiwacza metalu. Nie mający jednak żadnego bagażu, czy sprzętu do poszukiwań, Bram wydaje się mocno podejrzanym dla miejscowych. Szczególną uwagę zwraca na niego okrutny i trzymający całą osadę w żelaznym uścisku, lokalny szeryf Siren i Sava, piękna właścicielka jedynego miejscowego hotelu, pełniącego również funkcję burdelu. Sava, której towarzyszy poraniona bliznami Ellen, proponuje mu pomoc. Bram będący tak naprawdę wysłannikiem sąsiedniego królestwa, ma do zrealizowania tajną misję, której celem jest ratowanie ziem dawnego Księstwa. Jednak ludzie, których napotyka na swojej drodze, mogą być ogromną przeszkodą w realizacji celu. Czy może zaufać właścicielce burdelu? Każda z napotkanych osób, ma swoje sekrety, nie każda chce, by ujrzały one światło dzienne. Oprócz okrucieństwa ludzi, Bram będzie musiał się zmierzyć z żądnymi ludzkiego mięsa i krwi stworami, które opanowują las w ciągu nocy. Kim tak naprawdę jest Bram? I czy znajdzie sojusznika w świecie pogrążonym w chaosie panującym po zagładzie Ziemi? I czym jest ta obłąkana siła pochodząca z głębi lasu?

            Nie da się przejść wobec tej książki obojętnie. Akcja wciąga od pierwszych słów w zasadzie, jest dynamicznie, jak w najlepszym westernie, a momentami robi się romantycznie z zabarwieniem lekko erotycznym. Czasami pojawia się strach i daje się odczuć panującą wszędzie grozę, jakbyśmy czytli krwawą baśń, w której krew leje się strumieniami. A nagle jesteśmy świadkami swojskiej, wręcz przyjacielskiej atmosfery i rodzących się relacji zbliżonych do przyjaźni, a nawet miłości. Przez ten melanż gatunkowy właśnie ta książka jest tak niesamowita. Do tego dochodzą rewelacyjnie wykreowani bohaterowie, tacy wymykający się schematowi „czarny lub biały”. Ktoś kto wydaje nam się dobry, na kolejnych stronach wykazuje się strasznym okrucieństwem, a czarny bohater nagle pokazuje, jak wiele ma w sobie współczucia, miłości i chęci niesienia pomocy innym. Dla mnie jest to fantastyka w najlepszym wydaniu. I teraz już nie wiem, czy wolę Chmielarza- autora kryminałów, czy tego nowego, dającego się nam poznać w „Królowej głodu”.


 


A Wy co sądzicie?  



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Zaklęte zwierciadło" Ewy Sobieniewskiej

                 Są takie książki, po lekturze których brakuje właściwie słów, by zachęcić innych do ich czytania, a słowa „zachwycające”, „wciągające”, czy „chwytające za serce”, wydają się dość banalne. Najprościej więc będzie napisać, że mają one w sobie magię, taką niezwykłą moc oczarowywania czytelnika od pierwszych słów i sprawiają, że wciągamy się w świat wykreowany przez autora, nie mogąc się od niego oderwać, aż do ostatniej strony. I takie niewątpliwie jest „Zaklęte zwierciadło” Pani Ewy Sobieniewskiej. Wciąga od pierwszego słowa i nie pozwala czytelnikowi oderwać się od kart książki, którą czyta się z zapartym tchem.                Rok 1833, Eufrozyna Bilińska jest zakochana w młodym i przystojnym Polaku. Jej rodzice jednak nie widzą w nim kandydata na męża. Wychowani w duchu patriotycznym nie mogą zrozumieć młodego człowieka, który nie wziął udziału w powstaniu, dlatego wybierają na męża dla córki zasłużonego i majętnego   polskiego arystokratę, bohatera walczącego w obro

"Grając na własną nutę"- Gary Guthman

                   Przy akompaniamencie melodii wygrywanych przez moją starszą córkę, ćwiczącą na zajęcia do szkole muzycznej, czytałam sobie książkę niezwykłą.   Niezwykłą, bo opowiadającą historię życia człowieka nietuzinkowego, urodzonego w amerykańsko- żydowskiej rodzinie, przez lata działającego w Stanach, którego miłość do muzyki i do pięknej kobiety, sprowadziła aż do Polski.   „Grając na własną nutę” Garego Guthmana nie jest typową biografią, mam wrażenie, że autor zdecydował się przed czytelnikiem odsłonić tylko te fakty ze swojego życia, które na niego mocno wpłynęły i ukształtowały go jako kompozytora, trębacza, dyrygenta, pedagoga, czy życiowego partnera. I dobrze, bo dostajemy historię jego życia chronologiczną, ale absolutnie nieprzynudzającą mało istotnymi faktami.                Autor gawędziarskim stylem snuje opowieść zabawną, ciekawą, momentami wzruszającą, a momentami nawet i przerażającą, bo niebezpiecznych przygód w jego życiu nie brakowało. Nie będę Wam zdradza

"Incognito" Pauliny Świst

                 Raczej unikam jak ognia wszelkich erotyków współczesnych, nie bawią mnie one zbytnio, ale książki Pauliny Świst po prostu uwielbiam i sięgam po nie w ciemno od jej debiutu parę lat temu „Prokuratorem”.   Bo chociaż erotyka odgrywa w jej książkach sporą rolę, to jednak najważniejsza jest fabuła, a ta z reguły jest tak wciągająca i pogmatwana, że nie da się oderwać od lektury. Jej najnowsza powieść „Incognito” nie zawodzi. Jest wartka akcja, ciekawa fabuła, zagadka kryminalna do rozwiązania i unoszące się w powietrzu napięcie erotyczne między dwójką głównych bohaterów, a nawet i trójką, a więc idealna lektura na leżaczek, czy wieczór przy winku 😊                Artur Cienowski jest znanym prokuratorem, chociaż jego cięty język i niekonwencjonalne metody działania nie zawsze spotykają się z uznaniem przełożonych. Mężczyzna jednak jest gotowy na wiele by złapać przestępcę. Jego najlepszą przyjaciółką jest Anna Sawicka, pisząca do kobiecej gazety, ale też i wzięta dzienn