Przejdź do głównej zawartości

Magia norweskiej prostoty i ludowych wierzeń- "Siostrzane dzwony"

 

             Pisarze skandynawscy mają niezwykłą umiejętność tworzenia książek, które są jednocześnie niesamowitymi obrazami tego surowego, od wieków będącego jakby na uboczu Europy, półwyspu Skandynawskiego. „Siostrzane dzwony” Larsa Mytting to pierwszy tom bestselerowej trylogii, którą moim zdaniem, po lekturze części pierwszej, śmiało można nazwać sagą. Książka ma w sobie te cechy, jakże charakterystyczne dla sag skandynawskich, opowiada o życiu jednej rodziny na przestrzeni kilku lat, czy wieków. Może tutaj opowieść skupia się na końcu dziewiętnastego wieku, jednakże przeszłość i przodkowie już nieżyjący, ciągle są obecni w myślach głównej bohaterki.

            Astrid Hekne wiedzie spokojnie i w miarę ustabilizowane życie w jednym z gospodarstw w Butangen w Norwegii. Dziewczyna ciągle nie ma męża, co zaczyna denerwować jej najbliższych, ale pomimo urody odstrasza właściwie każdego kandydata swoją inteligencją, bystrością i ciekawością świata. Interesuje się nią jedynie Kai Schweigaard, młody, niedawno przybyły do wsi pastor. Pomimo tego, że jest on zaręczony z inną, jego zauroczenie urodą i mądrością zwykłej wiejskiej dziewczyny zaczyna wykraczać poza zwykłą sympatię. Dziewczyna też jest nim zafascynowana, dzięki niemu może się dokształcać prowadząc ciekawe rozmowy, czyta gazety, które od niego dostaje i zaczyna pragnąć innego życia. Tymczasem do wsi, której w zasadzie nikt nie odwiedza, przybywa młody Niemiec, student architektury- Gerhard Schonauer. Zamieszkuje on na plebani i ciągle rysuje stary, miejscowy kościółek. Pastor wyznaje Astrid, że sprzedał ich kościół, który zostanie rozebrany i wywieziony do Drezna wraz z Siostrzanymi Dzwonami. Dziewczyna jest wściekła i rozczarowana decyzją pastora. Siostrzane Dzwony od stuleci rozbrzmiewające w Butangen uznawane były przez mieszkańców za magiczne, posiadające w sobie pradawny dar, dzięki któremu ostrzegały wioskę przed niebezpieczeństwami. Według legendy były one darem od prapradziadka Astrid pogrążonego w żałobie po ich śmierci w młodym wieku, dla kościoła na pamiątkę dwóch niezwykłych sióstr syjamskich Halfrid i Gunhild Hekne. Astrid postanawia więc zrobić wszystko, by nie dopuścić do ich wywozu, Siostrzane Dzwony muszą według niej zostać na swoim miejscu. Czy uda się młodej dziewczynie przeciwstawić pastorowi? I czy będzie umiała dokonać wyboru pomiędzy uczuciem do pastora, a relacją, którą nawiązuje z młodym studentem Gerhardem? Kim tak naprawdę jest ten Niemiec? I czego szuka w Butangen?

            Lars Mytting ma niesamowity dar snucia opowieści prostym językiem, ale z ogromną przenikliwością i ładunkiem emocjonalnym w tle. Pięknie opowiada o Norwegii, surowości życia w wioseczkach usianych z dala od cywilizacji, w których głównym problemem mieszkańców jest walka z zimnem, chorobami i głodem. Ta opowieść, pomimo przesiąknięcia chłodem klimatu, wciąga od pierwszych stron. I chociaż momentami się dłuży, z powodu długawych opisów przyrody i szczegółów architektonicznych, to jednak ma w sobie taką zmysłowość, którą otacza czytelnika. I wywołuje w nim ciekawość. Jest też ona niesamowitą skarbnicą wiedzy na temat wierzeń ludowych, przesiąkniętych echem nordyckich czasów. I tą magię da się wyczuć właściwie już od przepięknej okładki. „Siostrzane dzwony” to także książka opowiadająca o walce ze stereotypami, ale też o walce tej kobiecej, dążącej do wolnego wyboru, do możliwości decydowania o sobie i swoim życiu, a także walce z brakiem tolerancji, nierównościami społecznymi, biedą, głodem i niesprzyjającym życiu klimatem. Może nie ma tutaj wartkiej akcji, czy zagmatwanej fabuły, ale jest za to prostota i szczerość, która niesamowicie urzekła moje serce.  


Siostrzane Dzwony

lars Mytting

Wydawnictwo Otwarte

Literatura obyczajowa

liczba stron: 480



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Zaklęte zwierciadło" Ewy Sobieniewskiej

                 Są takie książki, po lekturze których brakuje właściwie słów, by zachęcić innych do ich czytania, a słowa „zachwycające”, „wciągające”, czy „chwytające za serce”, wydają się dość banalne. Najprościej więc będzie napisać, że mają one w sobie magię, taką niezwykłą moc oczarowywania czytelnika od pierwszych słów i sprawiają, że wciągamy się w świat wykreowany przez autora, nie mogąc się od niego oderwać, aż do ostatniej strony. I takie niewątpliwie jest „Zaklęte zwierciadło” Pani Ewy Sobieniewskiej. Wciąga od pierwszego słowa i nie pozwala czytelnikowi oderwać się od kart książki, którą czyta się z zapartym tchem.                Rok 1833, Eufrozyna Bilińska jest zakochana w młodym i przystojnym Polaku. Jej rodzice jednak nie widzą w nim kandydata na męża. Wychowani w duchu patriotycznym nie mogą zrozumieć młodego człowieka, który nie wziął udziału w powstaniu, dlatego wybierają na męża dla córki zasłużonego i majętnego   polskiego arystokratę, bohatera walczącego w obro

"Grając na własną nutę"- Gary Guthman

                   Przy akompaniamencie melodii wygrywanych przez moją starszą córkę, ćwiczącą na zajęcia do szkole muzycznej, czytałam sobie książkę niezwykłą.   Niezwykłą, bo opowiadającą historię życia człowieka nietuzinkowego, urodzonego w amerykańsko- żydowskiej rodzinie, przez lata działającego w Stanach, którego miłość do muzyki i do pięknej kobiety, sprowadziła aż do Polski.   „Grając na własną nutę” Garego Guthmana nie jest typową biografią, mam wrażenie, że autor zdecydował się przed czytelnikiem odsłonić tylko te fakty ze swojego życia, które na niego mocno wpłynęły i ukształtowały go jako kompozytora, trębacza, dyrygenta, pedagoga, czy życiowego partnera. I dobrze, bo dostajemy historię jego życia chronologiczną, ale absolutnie nieprzynudzającą mało istotnymi faktami.                Autor gawędziarskim stylem snuje opowieść zabawną, ciekawą, momentami wzruszającą, a momentami nawet i przerażającą, bo niebezpiecznych przygód w jego życiu nie brakowało. Nie będę Wam zdradza

"Incognito" Pauliny Świst

                 Raczej unikam jak ognia wszelkich erotyków współczesnych, nie bawią mnie one zbytnio, ale książki Pauliny Świst po prostu uwielbiam i sięgam po nie w ciemno od jej debiutu parę lat temu „Prokuratorem”.   Bo chociaż erotyka odgrywa w jej książkach sporą rolę, to jednak najważniejsza jest fabuła, a ta z reguły jest tak wciągająca i pogmatwana, że nie da się oderwać od lektury. Jej najnowsza powieść „Incognito” nie zawodzi. Jest wartka akcja, ciekawa fabuła, zagadka kryminalna do rozwiązania i unoszące się w powietrzu napięcie erotyczne między dwójką głównych bohaterów, a nawet i trójką, a więc idealna lektura na leżaczek, czy wieczór przy winku 😊                Artur Cienowski jest znanym prokuratorem, chociaż jego cięty język i niekonwencjonalne metody działania nie zawsze spotykają się z uznaniem przełożonych. Mężczyzna jednak jest gotowy na wiele by złapać przestępcę. Jego najlepszą przyjaciółką jest Anna Sawicka, pisząca do kobiecej gazety, ale też i wzięta dzienn