Czy zdarzają Wam się takie kryminały, które pomimo morderstwa, prowadzonego śledztwa, czy innych tragicznych historii, po prostu was oczarowują? I nie mam na myśli tego, że zakończenie wbija w fotel, wartka akcja powoduje, że od książki nie da się oderwać, czy fabuła jest tak skomplikowana, że nie jesteśmy w stanie rozwikłać zagadki, aż do ostatniej strony. Chodzi mi o taki ukryty za przedstawionym śledztwem kryminalnym czar, jakąś taką magię pochodzącą z piękna natury, czy historii regionu, w którym akcja ma miejsce. Mnie się zdarzyło po raz pierwszy poczuć tą magię przy kryminale. „W cieniu góry” Agnieszki Jeż to chyba jeden z najlepszych, jak nie najlepszy kryminał czytany przeze mnie. Autorka połączyła w nim rewelacyjnie typowy kryminał z pięknem i dzikością Beskidu Niskiego. I to połączenie właśnie sprawia, że książkę się pochłania.
Upojny romans lokalnego dziennikarza, Marcina Stryjkowskiego, kończy się tragicznie. Jego kochanka Karolina zostaje brutalnie zamordowana w Krempnej. Ta mała wioska w Beskidzie Niskim jest zszokowana tą zbrodnią, bo tutaj takie morderstwa się nie zdarzają. Tragedia jest tym większa, że życie straciła piękna i młoda kobieta, będąca u progu swojej kariery. Piotr Durlik, miejscowy podkomisarz, rozpoczyna śledztwo. Z pozoru wydaje się ono dość łatwe, kiedy okazuje się, że Marta Stryjkowska od dawna wiedziała o zdradzie męża. Śledziła go i jego kochankę. Sprawa komplikuje się jednak, kiedy miejscowi ludzie przypominają sobie o zwłokach kobiety, znalezionych parę tygodni wcześniej po stronie słowackiej. Kiedy zostaje zamordowana kolejna osoba, Durlik wie już, że musi szukać mordercy gdzie indziej. Próbuje za wszelką cenę ustalić, co może łączyć wszystkie ofiary i dlaczego akurat one zostały pozbawione życia. Śledztwo komplikuje mu dziennikarz Stryjkowski, który na własną rękę szuka sprawcy zbrodni swojej kochanki. Wierzy, że jego żona jest niewinna, a pomimo romansu, dalej coś do niej czuje. Znalezienie prawdziwego mordercy ma być dla niego czymś w rodzaju oczyszczenia się przed najbliższymi. Obaj czują, że są blisko odkrycia prawdy, morderca jednak nie chce się dać tak łatwo złapać. Śledztwo utrudniają też miejscowi, którzy uparcie strzegą swoich tajemnic. Czy uda się powstrzymać mordercę przed kolejnymi zbrodniami? Jak daleko będą musieli posunąć się dziennikarz i podkomisarz, by poznać prawdę? I czy morderca zostanie powstrzymany? I co ma wspólnego śmiertelne potrącenie młodego studenta sprzed roku z obecnymi zbrodniami?
Agnieszka Jeż doskonale prowadzi nas przez zakamarki rasowego kryminału. Dobrze skonstruowana zagadka, ciekawa fabuła, powoli rozwijająca się akcja, bez niepotrzebnych nagłych zwrotów akcji i wyraziści bohaterowie sprawiają, że powieść rewelacyjnie się czyta. Dodatkowo jednak, autorka serwuje nam rarytas w postaci przepięknych opisów Beskidu Niskiego, regionu tajemniczego, na poły wręcz dzikiego, z trudną historią w tle. I właśnie piękno tej dzikiej przyrody w połączeniu z historią wysiedleń ( akcja „Wisła”), tradycjami łemkowskimi, mieszkańcami żyjącymi przeszłością, powodują taką niezwykłą, wręcz magiczną atmosferę. Dla mnie walor poznawczy jest zawsze bardzo ważny w każdej książce, dlatego tak uwielbiam powieści historyczne. Pani Agnieszka więc dostarczyła mi wiele radości przemycając tak trudne tematy, jak historia wysiedleń, relacje polsko- ukraińskie na przestrzeni lat i kwestie żydowskie w powieści kryminalnej. Dlatego naprawdę gorąco polecam książkę nie tylko wielbicielom kryminałów, ale także czytelnikom lubiącym poznawać historię Polski, tą ukrytą, o której w dalszym ciągu trudno opowiadać. A autorce dziękuję za wzbudzenie we mnie takiego zauroczenia Beskidem Niskim i wywołania pewnej nostalgii za regionem przeze mnie właściwie ciągle jeszcze nie odkrytym. Teraz już wiem, że mam sporo do nadrobienia.
Agnieszka Jeż
W cieniu góry
Wydawnictwo Luna
Kryminał
352 strony
Komentarze
Prześlij komentarz