Nie sądziłam, że powieść historyczna może być świetną komedią… ale świat książkowy jest tak nieprzewidywalny, że zawsze coś nas może zaskoczyć. W końcu mamy utalentowanych autorów, zwłaszcza na naszym rynku polskim. Joanna Kupniewska swoją książką „ Dwie twarze królowej” dosłownie wbiła mnie w fotel. Solidna dawka historii w połączeniu z genialnym poczuciem humoru? Nie wierzyłam, że taki melanż może się udać, ale „Dwie twarze królowej” udowadniają, że historia jest nie tylko ciekawa, ale potrafi również bawić!
Zosia, młoda studentka medycyny marzy o tym, żeby poznać swoje wcześniejsze wcielenia. Od lat wywołuje też duchy, uprawia jogę, a także czyta i analizuje swoje horoskopy. Nie zwraca przez to uwagi na zabiegającego o jej względy Macieja. Namówiona przez koleżankę udaje się na wizytę do specjalisty od reinkarnacji. Zaraz po rozpoczęciu seansu orientuje się, że trafiła do innej epoki. Rozmawiając z napotkanymi ludźmi, ustala, że znajduję się w ciele samej Bony Sforzy, świeżo poślubionej małżonki Zygmunta Starego. Wpada więc na genialny pomysł zmiany biegu historii, a jej głównym celem staje się założenie koalicji antyniemieckiej, żeby w przyszłości uniknąć II wojny światowej. Uroda królowej w połączeniu z charakterem Zosi, sprawiają, że ma ona coraz więcej zwolenników, zwłaszcza wśród mężczyzn, a jeden z nich, Piotr Kmita strasznie przypomina jej Macieja z czasów współczesnych…. Czy jako królowa może sobie pozwolić na troszkę frywolniejsze zachowanie? Czy jednak musi się nauczyć panować nad swoimi pragnieniami? Czy uda jej się odwrócić losy i zapobiec rozbiorom i wojnom? Jak jej pomysły wpłyną na życie wkraczającej w epokę renesansu Polski?
Uwielbiam Bonę Sforzę, ta postać mnie fascynuje, uważam, że wiele jej zawdzięczamy. Często jest jednak przedstawiana jako postać negatywna, obsesyjnie kochająca swojego syna i idąca po trupach do celu. Dlatego z ogromną przyjemnością zobaczyłam ją oczami autorki, jako kobietę zabawną, lekko frywolną, inteligentną i oczytaną. I oczywiście, nie jest to typowa powieść historyczna, ale może wielu nauczyć na temat Bony, jej reform, czy życia w XVI wiecznym Krakowie. Jako wielbicielka książek historycznych, bardzo doceniam ten aspekt. Jednakże jej największym atutem jest humor, dlatego jeżeli macie ochotę na świetną rozrywkę w postaci książki, to gorąco zachęcam do lektury „Dwie twarze królowej”, a przekonacie się, że Drużyny Pierścienia chyba jednak nie wymyślił Tolkien, a sztuka „Krzyżacy” krążyła po Krakowie jeszcze przed narodzinami Sienkiewicza!
Komentarze
Prześlij komentarz