Przejdź do głównej zawartości

"Między jeziorami"- przejmująca seria Magdaleny Wala

 


            Nie wiem, jak Wy, ale mnie się czasami zdarza czuć lekki przesyt książkami o tematyce II wojny światowej. Bardzo doceniam autorów, że wybierają ten okres historii i próbują nam go przybliżyć, ale kiedy jest czegoś za dużo, to po prostu potrzebuje człowiek odmiany i sięga po książki o innej tematyce. Dlatego właśnie dość długo zwlekałam z lekturą serii „Między jeziorami” Pani Magdaleny Wala. Uwielbiam autorkę, czytałam wszystkie jej książki, jednak tematyka „W sercu wroga” i „Czasu złych snów” sprawiła, że trochę przeleżały one na półce, czekając na swoją kolej. I już po pierwszych stronach zrozumiałam, że to będzie seria niezwykła, może i osadzona w czasach II wojny, ale opowiedziana z całkowicie innej perspektywy, niż ta dotychczas pokazywana. Przepadłam. Ale wiedza historyczna Pani Magdaleny w połączeniu z niesamowitym kunsztem literackim sprawiają, że każda książka to prawdziwa emocjonalna uczta czytelnicza i nie da się od niej oderwać.

            „W sercu wroga” opowiada o życiu mieszkańców na ziemiach, które po plebiscycie po I wojnie światowej trafiły do III Rzeczy. Amalia Heyn jest Mazurką, jednak po ślubie z Niemcem trafia do rodziny nazistów. Mazurowie, żeby przetrwać, muszą się zasymilować z ludnością niemiecką. Zwłaszcza, że wszyscy są bacznie obserwowani, czy aby na pewno nie działają przeciwko władzy. Wiosną 1944 roku Amalia i jej teść wybierają do swojego gospodarstwa robotnika przymusowego. Piotr Liszkiewicz pała nienawiścią do Niemców, przez nich stracił całą swoją rodzinę. Amalia, której mąż walczy na froncie, nie jest zwolennikiem okrucieństwa, jakie niesie za sobą wojna, dlatego stara się być przyjazna dla robotnika. Między nimi rodzi się pewna nić porozumienia i chociaż oboje wiedzą, że ich relacja jest zakazana, uczucia są silniejsze od wszystkiego…

            „Czasy złych snów” to kontynuacja losów Amalii i Piotra. Wszyscy wiedzą, że Niemcy przegrywają wojnę, dlatego Amalia i mieszkańcy Schonwalde muszą uciekać przed nadciągającymi Sowietami. Zima jednak utrudnia ucieczkę i samotnie wędrującym kobietom nie udaje się dojść daleko. Trafiają w ręce Rosjan i na własnej skórze przekonują się o ich okrucieństwie. Czy Amalii i jej siostrze uda się jakoś przetrwać ten niesamowicie trudny czas? Czy udręczone kobiety zdecydują się kontynuować niebezpieczną podróż, czy też podejmą inną decyzję? Czy będzie jej jeszcze dane spotkać się z Piotrem?

            Pani Magdalena Wala porusza niesamowicie trudną tematykę. Pokazuje życie zwykłych mieszkańców Niemiec, którzy musieli odnaleźć się w ciężkiej wojennej rzeczywistości i którzy zapłacili wysoką cenę za przegraną swojego narodu. Zwłaszcza, że nie wszyscy akceptowali wojnę. Strach nie pozwalał im jednak się bunotwać. Dużo się mówi o okrucieństwie Niemców, ale mało wspomina o bestialstwie Sowietów, którzy gwałcili, okrutnie zabijali i wymyślnie torturowali każdego, kto stanął na ich drodze, również kobiety i dzieci. Seria „Między Jeziorami” to przepiękna i wzruszająca opowieść o chęci przetrwania za wszelką cenę, o miłości, która potrafi wiele znieść i o dobroci, którą można odnaleźć w każdym człowieku, niezależnie od jego narodowości, czy miejsca urodzenia. To także opowieść o tolerancji, nabieraniu umiejętności zrozumienia drugiego człowieka i o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. Bo to drążenie do szczęścia jest w każdym z nas, niezależnie od epoki i czasu, w którym żyjemy. I chociaż nie jest to łatwa opowieść, bo momentami rozdziera serce, to jednak jest ważna, potrzebna. Obie części wciągają, bo pani Magda ma prawdziwy talent przyciągania czytelnika, umiejętnie sprawia, że dajemy się ponieść opowieści, przeżywamy ją i nie potrafimy się oderwać przepełnieni smutkiem, ale też i nadzieją, śledząc losy bohaterów. Ja jestem oczarowana. I gorąco polecam serię tym, którzy jeszcze nie mieli okazji się z nią zapoznać.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Zaklęte zwierciadło" Ewy Sobieniewskiej

                 Są takie książki, po lekturze których brakuje właściwie słów, by zachęcić innych do ich czytania, a słowa „zachwycające”, „wciągające”, czy „chwytające za serce”, wydają się dość banalne. Najprościej więc będzie napisać, że mają one w sobie magię, taką niezwykłą moc oczarowywania czytelnika od pierwszych słów i sprawiają, że wciągamy się w świat wykreowany przez autora, nie mogąc się od niego oderwać, aż do ostatniej strony. I takie niewątpliwie jest „Zaklęte zwierciadło” Pani Ewy Sobieniewskiej. Wciąga od pierwszego słowa i nie pozwala czytelnikowi oderwać się od kart książki, którą czyta się z zapartym tchem.                Rok 1833, Eufrozyna Bilińska jest zakochana w młodym i przystojnym Polaku. Jej rodzice jednak nie widzą w nim kandydata na męża. Wychowani w duchu patriotycznym nie mogą zrozumieć młodego człowieka, który nie wziął udziału w powstaniu, dlatego wybierają na męża dla córki zasłużonego i majętnego   polskiego arystokratę, bohatera walczącego w obro

"Anna 1410" - Dorota Pająk- Puda

                 Jeżeli szukacie niezwykłych książek historycznych, to mam dla Was prawdziwą perełkę 😊 Właściwie każda książka tej autorki to niesamowita uczta literacka, zachwycająca w szczegóły historyczne, jak i przepięknie ubrana w emocje i uczucia głównych bohaterek, którym autorka oddaje w swoich dziełach głos. Ja uwielbiam każdą postać, o której autorka zdecydowała się opowiedzieć. Dzisiaj chciałabym Wam polecić najnowszą książkę Pani Doroty Pająk- Puda, jeżeli jeszcze nie domyśliliście się, którą autorkę mam na myśli 😊 Tym razem Pani Dorota postanowiła nam przybliżyć postać drugiej, właściwie zapomnianej żony Władysława Jagiełły. „Anna 1410” to historia Anny Cylejskiej, która musiała żyć w cieniu swojej poprzedniczki, świętej królowej Jadwigi.                Anna została wybrana na żonę króla Władysława ze względu na swoje pochodzenie. Prawnuczka Władysława Łokietka, wnuczka Kazimierza Wielkiego i kuzynka Jadwigi Andegaweńskiej, była przedstawicielką rodu Piastów. Ponoć t

"Grając na własną nutę"- Gary Guthman

                   Przy akompaniamencie melodii wygrywanych przez moją starszą córkę, ćwiczącą na zajęcia do szkole muzycznej, czytałam sobie książkę niezwykłą.   Niezwykłą, bo opowiadającą historię życia człowieka nietuzinkowego, urodzonego w amerykańsko- żydowskiej rodzinie, przez lata działającego w Stanach, którego miłość do muzyki i do pięknej kobiety, sprowadziła aż do Polski.   „Grając na własną nutę” Garego Guthmana nie jest typową biografią, mam wrażenie, że autor zdecydował się przed czytelnikiem odsłonić tylko te fakty ze swojego życia, które na niego mocno wpłynęły i ukształtowały go jako kompozytora, trębacza, dyrygenta, pedagoga, czy życiowego partnera. I dobrze, bo dostajemy historię jego życia chronologiczną, ale absolutnie nieprzynudzającą mało istotnymi faktami.                Autor gawędziarskim stylem snuje opowieść zabawną, ciekawą, momentami wzruszającą, a momentami nawet i przerażającą, bo niebezpiecznych przygód w jego życiu nie brakowało. Nie będę Wam zdradza