Przejdź do głównej zawartości

"Schronisko, które przestało istnieć" - niezwykle udany debiut Sławka Grotycha

 



            Jaki jest według was przepis na udany kryminał? Co was wciąga i powoduje, że nie jesteście w stanie oderwać się od książki? Ciekawa fabuła? Wartka akcja? Wyraziści bohaterowie? A może coś jeszcze?  Dla mnie rasowy kryminał powinien mieć i świetną fabułę i akcję trzymającą w napięciu do ostatniej strony, jak i dobrze wykreowanych bohaterów, jeżeli jednak książka posiada jakieś smaczki historyczne, czy ciekawostki regionalne, to pochłania mnie bez reszty, tak jak to się stało ze „Schroniskiem które przestało istnieć” autorstwa Sławka Gortycha. To debiut niezwykle udany i w pełni zgadzam się z nagrodami, które ta książka dostała.

            Maksymilian Rajczakowski, młody stomatolog, decyduje się odpocząć od zgiełku wielkiego miasta i wyjeżdża w Karkonosze do schroniska, w którym jakiś czas temu zginął w nieszczęśliwym wypadku jego wujek Artur. „Śnieżne kotły” zostały przez wujka wykupione dlatego, że chciał on zmienić swoje życie, a przy okazji odnaleźć swoje prawdziwe korzenie, jako dziecko adoptowane. Maksymilian decyduje się kontynuować poszukiwania wujka i dowiaduje się, że ten przed śmiercią interesował się bardzo innym schroniskiem, które spłonęło zaraz po II wojnie światowej. Na miejscu spotyka też Martę, swoją pierwszą młodzieżową miłość, która pracuje w schronisku u Piotra Szulca i zaczyna dostawać pogróżki od tajemniczego „Ducha Gór”.

            „Schronisko które przestało istnieć” wciąga, intryguje i sprawia, że nie da się książki odłożyć. Wprawdzie dość szybko odkryłam, kto jest winny śmierci wuja Maksymiliana, ale i tak świetnie się bawiłam, czytając książkę i sprawdzając, czy mam rację. Dla mnie najważniejszym atutem tej pozycji jest jednak niesamowita historia tego regionu w tle, II wojna światowa, przesiedlenia rdzennych mieszkańców i skarby, które wciąż czekają na odkrycie.  Dodatkowo, to świetna wizytówka regionu, nie znam Karkonoszy, ale po lekturze książki wiem już, że koniecznie muszę się tam wybrać.  A wy czytaliście? Jeżeli nie, to gorąco zachęcam i zabieram się za kolejne części😊




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Zaklęte zwierciadło" Ewy Sobieniewskiej

                 Są takie książki, po lekturze których brakuje właściwie słów, by zachęcić innych do ich czytania, a słowa „zachwycające”, „wciągające”, czy „chwytające za serce”, wydają się dość banalne. Najprościej więc będzie napisać, że mają one w sobie magię, taką niezwykłą moc oczarowywania czytelnika od pierwszych słów i sprawiają, że wciągamy się w świat wykreowany przez autora, nie mogąc się od niego oderwać, aż do ostatniej strony. I takie niewątpliwie jest „Zaklęte zwierciadło” Pani Ewy Sobieniewskiej. Wciąga od pierwszego słowa i nie pozwala czytelnikowi oderwać się od kart książki, którą czyta się z zapartym tchem.                Rok 1833, Eufrozyna Bilińska jest zakochana w młodym i przystojnym Polaku. Jej rodzice jednak nie widzą w nim kandydata na męża. Wychowani w duchu patriotycznym nie mogą zrozumieć młodego człowieka, który nie wziął udziału w powstaniu, dlatego wybierają na męża dla córki zasłużonego i majętnego   polskiego arystokratę, bohatera walczącego w obro

"Grając na własną nutę"- Gary Guthman

                   Przy akompaniamencie melodii wygrywanych przez moją starszą córkę, ćwiczącą na zajęcia do szkole muzycznej, czytałam sobie książkę niezwykłą.   Niezwykłą, bo opowiadającą historię życia człowieka nietuzinkowego, urodzonego w amerykańsko- żydowskiej rodzinie, przez lata działającego w Stanach, którego miłość do muzyki i do pięknej kobiety, sprowadziła aż do Polski.   „Grając na własną nutę” Garego Guthmana nie jest typową biografią, mam wrażenie, że autor zdecydował się przed czytelnikiem odsłonić tylko te fakty ze swojego życia, które na niego mocno wpłynęły i ukształtowały go jako kompozytora, trębacza, dyrygenta, pedagoga, czy życiowego partnera. I dobrze, bo dostajemy historię jego życia chronologiczną, ale absolutnie nieprzynudzającą mało istotnymi faktami.                Autor gawędziarskim stylem snuje opowieść zabawną, ciekawą, momentami wzruszającą, a momentami nawet i przerażającą, bo niebezpiecznych przygód w jego życiu nie brakowało. Nie będę Wam zdradza

"Incognito" Pauliny Świst

                 Raczej unikam jak ognia wszelkich erotyków współczesnych, nie bawią mnie one zbytnio, ale książki Pauliny Świst po prostu uwielbiam i sięgam po nie w ciemno od jej debiutu parę lat temu „Prokuratorem”.   Bo chociaż erotyka odgrywa w jej książkach sporą rolę, to jednak najważniejsza jest fabuła, a ta z reguły jest tak wciągająca i pogmatwana, że nie da się oderwać od lektury. Jej najnowsza powieść „Incognito” nie zawodzi. Jest wartka akcja, ciekawa fabuła, zagadka kryminalna do rozwiązania i unoszące się w powietrzu napięcie erotyczne między dwójką głównych bohaterów, a nawet i trójką, a więc idealna lektura na leżaczek, czy wieczór przy winku 😊                Artur Cienowski jest znanym prokuratorem, chociaż jego cięty język i niekonwencjonalne metody działania nie zawsze spotykają się z uznaniem przełożonych. Mężczyzna jednak jest gotowy na wiele by złapać przestępcę. Jego najlepszą przyjaciółką jest Anna Sawicka, pisząca do kobiecej gazety, ale też i wzięta dzienn