Jedna z moich ulubionych autorek Katarzyna Majewska- Ziemba,
której książki serdecznie wszystkim polecam, zapytała mnie, czym się różni
pisanie książek dla dzieci od pisania dla dorosłych i dzisiaj postanowiłam
rozwinąć ten wątek.
Pierwsze słowo, jakie się narzuca tutaj
brzmi „niczym”, ale to nie jest prawda. Owszem, w procesie tworzenia każdemu
autorowi towarzyszy radość, że daje upust swojej wyobraźni, przelewając na przysłowiowy
papier swoje myśli i jak jeszcze książka ma zostać wydana, euforia sięga
zenitu. Skaczemy do sufitu, sięgamy gwiazd i żyjemy w stanie permanentnego
szczęścia.
Różnica pojawia się przy premierze.
Przy bajkach dla dzieci czuję się z reguły spełniona, bo wiem, że dostanę
naprawdę szczerą opinię od dziecka. Maluchy pokochały Pimpusia Pieska, dzieci młodsze
i starsze zachwycają się Baśniowymi opowieściami i Podróżniczkami w czasie i
nie usłyszałam z ich ust ani jednego negatywnego słowa. Na spotkaniach
szczęśliwe opowiadają o wrażeniach towarzyszących im w czasie lektury i dodają
mi tą swoją radością energii niesamowitej.
Przy premierze książki dla dorosłych, oprócz radości, mnie osobiście towarzyszy też stres… nie strach, że się nie spodoba, ale, że zostanie moja pozycja mocno skrytykowana i te opinie „odstraszą” innych czytelników. W zeszłym roku premierę miało moje opowiadanie „Hanka” w antologii świątecznej „Magia Świąt” i jedni byli zachwyceni, inni mniej, w pełni to rozumiałam, ale dopiero przy „Zosi i poruczniku” doświadczyłam czym jest zwyczajna ludzka złośliwość i nie boję się użyć tego słowa „hejt”. Książka nie każdemu przypada do gustu. To oczywiste. Jedni lubią romanse proste i naiwne, inni kryminały, a jeszcze inni zaczytują się w klasykach literatury i to jest w porządku. Jeżeli jest ktoś dojrzałym emocjonalnie człowiekiem, to powie po prostu „mnie nie przypadło do gustu, ale Tobie może się spodobać”. I bardzo to szanuję. Niestety wiele jadu i zwyczajnej złośliwości pojawia się w tych opiniach od dorosłych i to wywołuje stres. Uodparniam się na te opinie, ignoruje komentarze i współczuję ich autorom, ale też wiem, że dziecko w taki sposób nigdy się nie zachowa. Powie „mnie się nie podoba” i tyle. Bez szydzenia, złośliwych uwag i odradzania innym czytania danej pozycji. Dziecko jest więc bardziej świadomym czytelnikiem, niż niejeden dorosły. Dlatego bądźmy jak dzieci i promujmy czytanie, zamiast odstraszać😊
Pozdrawiam serdecznie świadomych
czytelników😊
Komentarze
Prześlij komentarz